sobota, 27 października 2018

Ameryka Północna - podróż palcem po mapie



W ramach kolejnej edycji  projektu "Mali Podróżnicy" wyruszyliśmy nową wirtualną podróż, tym razem po Ameryce Północnej. Zaczęliśmy od spotkania z mapą i poznania podstawowych wiadomości o krajach tego ciekawego kontynentu, z mniej i bardziej fachowych książeczek.


Wybór literatury jest ogromny, ale ponieważ stawiamy na naukę przez zabawę, więc w naszej podróży towarzyszyli nam różni bajkowi bohaterowie.









Seria którą bardzo lubimy, to MikiGeo wydawnictwa DeAgostini. 


Po mapie podróżowaliśmy z "Atlasem świata dla dzieci" wydawnictwa Omnibus.


Zakurzony magnetowid (jeszcze ciągle "na chodzie" :)) został przywrócony na chwilę do łask, gdyż przygody Coragola nie zostały wydane na płytach DVD, a podróż po "Dzikim Zachodzie" nie mogła się odbyć bez tego dzielnego niedźwiadka.


Temat Indian okazał się świetną inspiracją do zabawy plastycznej i tak powstała cała indiańska wioska. 








Przed nami jeszcze komiks "Złoto Alaski" Szarloty Pawel, a na śniadanie w długi weekend mają być naleśniki z kanadyjskim syropem klonowym, ale im to już pewnie nie zdążę zrobić zdjęcia zanim zostaną pożarte :)



Wpis w ramach czwartej edycji projektu Mali Podróżnicy

niedziela, 5 sierpnia 2018

Zwiedzamy Teneryfę - cz. 3 - Siam Park



Siam Park - The water kingdom, czyli wodne królestwo w stylu tajlandzkim, to kolejny cel naszej podróży na Teneryfę. Ten niezwykły aqualand  jest uważany za najbardziej atrakcyjny w Europie i jeden z najciekawszych na świecie. Na swojej ogromnej powierzchni, wśród egzotycznej roślinności, ukrywa wiele atrakcji i niespodzianek.


Do parku z Costa Adeje dotrzemy bezpłatnym piętrowym autobusem, kursującym co pół godziny. Przejażdżka na górnym pokładzie może się wiązać z intensywną gimnastyką, jeśli przejeżdżamy wzdłuż alei wysadzanych palmami, które nie były ostatnio podcinane. Na hasło "palma" należy zrobić szybki unik, by nie doświadczyć bliskiego spotkania z jej mocnymi liśćmi. Taka przejażdżka zapewnia dużo śmiechu i szybką integrację w autobusie :)


Bilet do Siam Parku dla dorosłego kosztuje 37 EUR, a dla dziecka 25 EUR, nie ma znaczenia czy bilet został zakupiony przez Internet, czy też w lokalnym biurze lub kasie. Jeśli ktoś planuje wizytę także w Loro Parku (według fanów Tripadvisor nr 1 w Europie i nr 2 na świecie wśród ogrodów zoologiczno-botanicznych ), to wówczas opłaca się kupić bilet łączony za 64 EUR oszczędzając 10 EUR (dla dziecka bilet łączony to 43,50 EUR). Warto na pewno odwiedzić obydwa.


 

Pełen atrakcji wodnych Siam Park nie jest obiektem łatwym do fotografowania jeśli się nie ma wodoszczelnej obudowy na aparat, stąd galeria zdjęć zamieszczonych na blogu na pewno nie prezentuje całej jego atrakcyjności, a jedynie jest namiastką tego, co może nas tu spotkać. Za to po skończonej sesji można wynająć szafkę za 5 EUR (+ 5 EUR depozyt) i schować w niej cały sprzęt, aby rozkoszować się wodnymi zabawami bez ograniczeń.


Siam Beach, to sztuczna plaża z żółtym piaskiem otaczająca ogromną lagunę. Co półgodziny na lagunie powstaje gigantyczna sztuczna fala, największa na świecie, na której można by nawet surfować. Seria fal jest sygnalizowana za każdym razem sygnałem dymnym i dźwiękowym wydobywającym się z tajskich świątyń przy lagunie. Ta fala była dla nas atrakcją numer 1.


Każda zjeżdżalnia ma swój limit wzrostowy. My najchętniej korzystaliśmy z atrakcji od 1,10 m (te od 1,25 m były już czasem za ostre;))


The Tower of Power to gigantyczna wieża z której aby zjechać trzeba mieć minimum 14 lat lub 170 cm wzrostu. Zjazd z dużej wysokości trwa kilka sekund, przebiega przez akwarium z rybami i kończy się w płytkim basenie. To atrakcja dla złaknionych dużej adrenaliny.


My zdecydowanie preferujemy spokojniejsze rozrywki, jak choćby ta w Lost City (Zaginionym Mieście).



W obrębie Lost City znajdziemy sporo mniejszych zjeżdżali, dostosowanych do każdej kategorii wiekowej, na których najmłodsi mogą się wyszaleć do woli.



Rodzinną, spokojną atrakcją, może być przejażdżka na pontonie po leniwej rzece Mai Thai River. Rzeczka malowniczo się wije wśród tropikalnej roślinności i przepływa pod małymi mostkami, ale niewinna jest tylko do czasu. kiedy ktoś niechcący nie wybierze bardziej ekstremalnej odnogi ze zjazdem szybką zjeżdżalnią i tunelem - akwarium (taką atrakcję przez przypadek zafundowała sobie młodsza córka).





Naga Racer, to zestaw sześciu położonych obok siebie zjeżdżalni, z których się zjeżdża na piankowych matach. Ta zabawa też cieszyła się u nas powodzeniem (mniejszą wśród dorosłych, którzy musieli taszczyć ciężkie od wody maty na górę za biegnącymi w podskokach dzieciakami :))


Zjazd zjeżdżalnią "The Dragon" obejrzeliśmy sobie wcześniej na YouTube więc bez żalu przeszliśmy obok. Może kiedyś ...


Akwaria z rybami towarzyszą kilku zjeżdżalniom.


Mekong Rapids to zjeżdżalnia po której zjeżdżaliśmy na dużym, czteroosobowym pontonie. Podobało się, choć uszy trochę puchły od nieskrywanych emocji :)

Przy wejściu do Siam Parku znajduje się basen z fokami (Leones Marimos), gdzie co jakiś czas można obejrzeć pokaz karmienia i kilka zabaw z fokami.


Na terenie parku nie brakuje, placyków zabaw i niewielkich zjeżdżalni dla najmłodszych, na których mogą się pobawić gdy starsi korzystają / zjeżdżają z niedostępnych jeszcze dla nich atrakcji.


Żegnamy Siam Park, a jeśli ktoś chciałby tam wrócić po raz kolejny w czasie pobytu na wyspie, to może przed wyjściem zakupić bilet za pół ceny (za 17 EUR), który jest do wykorzystania w ciągu najbliższych 14 dni. Biletu nie można odstąpić - zabezpieczeniem jest skan palca / linii papilarnych właściciela.


Zapraszamy na inne posty z Teneryfy, z wyprawy na wulkan TU, i z Costa Adeje TUTAJ, a wkrótce do stolicy wyspy Santa Cruz oraz do Loro Parku.

Wpis w ramach projektu Mali Podróżnicy  TENERYFA



sobota, 5 maja 2018

Zwiedzamy Teneryfę - cz. 2 - Lądowanie na wulkanie



Wulkan Pico del Teide, wznoszący się ponad wyspą na wysokość 3718 m n.p.m. po raz pierwszy zobaczyliśmy na żywo podczas lądowania na Teneryfie: https://poznajemypolskeiswiat.blogspot.com/2018/05/zwiedzamy-teneryfe-czesc-1-costa-adeje.html



Był to jeden z głównych powodów dla których chcieliśmy odwiedzić tą wyspę i wymarzony cel wycieczki, przed którą czytaliśmy różne publikacje dotyczące działalności wulkanicznej, uczyliśmy się o rożnych typach wulkanów i rodzajach skał wulkanicznych. 


Czytaliśmy też opowieść z mitologii Guanczów: "Kiedy Teide pożarł słońce", opowiadającą o złym demonie zamieszkującym wnętrze wulkanu, który porwał boga słońca i światła. Opowieść jest najprawdopodobniej efektem erupcji wulkanu w XIII wieku, w wyniku której przez 7 lat unoszące się w powietrzu popioły zasłaniały słońce (Źródło: Wyspy Kanaryjskie, Anna Jankowska). 


W środku wyspy, wokół wulkanu, został został utworzony park narodowy chroniący księżycowy krajobraz okolicy. 


Wulkan wyrasta z ogromnej kaldery o średnicy ponad 17 km, Las Canadas, położonej na wysokości 2000 m n.p.m. Aby się dostać w tą niesamowitą okolicę i zwiedzać ją po swojemu i we własnym tempie najlepiej wypożyczyć samochód. Można już znaleźć całkiem niezłe oferty za 30 EUR na dzień (plus benzyna poniżej 1 EUR za litr). Propozycja na pewno atrakcyjniejsza niż wycieczki oferowane przez lokalne biura podróżny i rezydentów w hotelach. Droga wiodąca pod wulkan to wygodna dwupasmówka i tylko przejazd w kierunku wąwozu Masca może dostarczyć kierowcom więcej adrenaliny. 


Piesza wędrówka po parku narodowym, to prawdziwa przyjemność dla mniejszych i większych odkrywców. 


Można podziwiać bajkowe formacje skalne, zbierać próbki lawy, szukać przedstawicieli miejscowej fauny i flory... 


Teide w języku Guanczów oznacza "piekielną górę". Guanczowie, zamieszkiwali wyspy przed pojawieniem się Hiszpanów w czasach konkwisty, pod koniec XV w .  


Wulkan dla Guanczów był tym, czym Olimp dla Greków: świętą górą o wyjątkowości której świadczyły dochodzące z niej grzmoty, pomruki, a nieraz dym. 


Ostatnia erupcja była w 1909 roku, a poprzednie miały miejsce 200 lat wcześniej, możemy więc czuć się bezpiecznie :)


Szlaki spacerowe, miejsca widokowe są bardzo dobrze oznakowane. Tablice zawierają ostrzeżenia dla turystów, przede wszystkim przypominają o nakryciach głowy i kremach z filtrem, gdyż słońce odbijające się od ciemnych skał jest bardzo zdradliwe. W parku należy też pamiętać o odpowiedniej ilości napojów, bo próżno tu szukać jakiegoś strumienia. Pełne obuwie zabezpieczy wędrowców przed ostrymi brzegami skał wulkanicznych (moje adidasy po krótkiej wędrówce były do wyrzucenia, ale stopy pozostały całe :))


Jedną z piękniejszych formacji skalnych na terenie Parku Narodowego Teide jest formacja "Los Azulejos".  W języku hiszpańskim termin azulejos oznacza kolorowe ceramiczne kafle (choć azul to niebieski). W parku taką nazwę noszą skały o zabarwieniu niebiesko-zielonym lub miętowym, albo turkusowym.


Los Azulejos to także obszar testowy dla badań oznak życia na Marsie. Zgodnie z tablicami informacyjnymi stanowią unikalne naturalne laboratorium, w którym naukowcy z całego świata testują metody wykrywania obecności wody i być może życia w geologicznej przeszłości planet pochodzenia wulkanicznego. Istnieją bezsporne dowody, że miliardy lat temu Mars doświadczył intensywnej aktywności wulkanicznej i być może znajdowała się woda na jego powierzchni, co oznacza, że nie jest wykluczone iż było tam również życie.


Kiedy woda wchodzi w kontakt ze skałą wulkaniczną pozostawia widoczne ślady fizycznych i chemicznych zmian. Jakakolwiek forma życia, która by skolonizowała skały, musiała by także pozostawić na nich chemiczny ślad.


Kaldera Las Canadas ma pond 48 km obwodu, a jej ściany wznoszą się nawet na wysokość 600 m. Wnętrze jest wypełnione różnymi typami lawy.


Tablice edukacyjne dostarczają wielu ciekawostek na temat wulkanów i rodzajów erupcji. Pico del Teide jest typowym stratowulkanem, zbudowanym z popiołów i lawy, podobnie jak włoski Wezuwiusz.


Pod sam szczyt, na wysokość 3555 m n.p.m. można wjechać kolejką górską (27 EUR dorośli, 13,50 EUR dzieci), ale nie jest to atrakcja polecana dla osób z zaburzeniami pracy serca, czy chorobami układu oddechowego (trzeba pamiętać że na tej wysokości powietrze jest rozrzedzone). Także dzieci rożnie znoszą tą atrakcję, więc z niej zrezygnowaliśmy. Widoki przy dolnej stacji kolejki, na wysokości 2365 m n.p.m. są już wystarczająco ekscytujące i czasu brakuje by wszystko dokładnie zbadać.








Lupa, to bardzo przydatny sprzęt dla młodego badacza skał wulkanicznych :)



Skały wulkaniczne zaskakują kolorami, wzorami, kształtami ... Można je podziwiać bez końca... 




W kwietniu, w środku tygodnia nie było tłumów (większość pewnie stała w kolejce do kolejki górskiej :)), więc spacerowanie było bardzo przyjemne. 



Rozpuszczone przez turystów jaszczurki nie są płochliwe i bez strachu podchodzą by szukać okruchów z kanapek i innych rarytasów, a nawet dają się karmić z ręki. 


Jeśli ktoś ma ochotę na pamiątki z wulkanu (poza torbą rożnych okazów geologicznych zebranych przez młodych badaczy :)), to można je zakupić np. w sklepiku przy stacji kolejki górskiej. Największą atrakcją są te zrobione z kawałków lawy.  



Po powrocie do domu uzupełniliśmy naszą kolekcję skał wulkanicznych (ciężar walizki z trudem się zmieścił w wyznaczonym limicie lotniczym).


Kto wie, może zawód wulkanologa jest dobrym pomysłem na ciekawe życie .... 


Póki co z plasteliny powstał mały wulkanolog Harold, w profesjonalnym stroju ochronnym :)


Zapraszamy na inne posty z Teneryfy, z Costa Adeje TUTAJ i do Siam Parku TU, a wkrótce do stolicy wyspy Santa Cruz oraz do Loro Parku.

Wpis w ramach projektu Mali Podróżnicy  TENERYFA



Wpis połączony z udziałem w Projekcie Mały Przyrodnik. :)